Bajka adwentowa 6. z 24
Ponieważ Aniela nie pamiętała całej historii, zabrała elfa ze sobą do babci. Po kolacji babcia usiadła przy łóżeczku, gdzie Anielka leżała w piżamie, a obok niej brudny świąteczny elf.
– Mam ci umyć tego elfa? – zapytała babcia.
– Nie, tylko nie to.
– Zabrudzi ci łóżko.
– Umyję go jutro, babciu, obiecuję – powiedziała Aniela. Gdyby nie było babci, elf narzekałby i narzekał. W ten sposób musiał udawać, że jest zwykłą zabawką.
– Więc jaką historię mam dziś opowiedzieć, Anielko?
– Tę o Bożym Narodzeniu. Dlaczego je obchodzimy i jak narodził się Jezus.
– W porządku. Boże Narodzenie było obchodzone przed narodzinami Jezusa. Ludzie świętowali nadejście przesilenia.
– Co to znaczy, babciu? – zapytała Aniela.
– To znaczy, że dzień staje się dłuższy, a noc krótsza. Wcześniej, gdy ludzie nie mieli czym świecić, gdy światło elektryczne jeszcze nie istniało, ich dzień był regulowany przez światło słoneczne. Kiedy było jasno, mogli pracować. Kiedy było ciemno, kładli się spać lub wykonywali drobne prace domowe przy świecach. Ten okres był dla nich czasem odpoczynku i zabawy, wieczorami ludzie opowiadali historie i bajki, żegnając stary rok. A potem, wraz z nadejściem opowieści o dzieciątku Jezus, obchody przesilenia stały się świętami Bożego Narodzenia, jakie znamy.
– A gdzie urodził się mały Jezus?
Nagle zadzwonił kuchenny minutnik.
– Jutro opowiem ci o Świętym Mikołaju. Muszę wyjąć ciasteczka z piekarnika. Dobranoc.
Babcia pocałowała Anielkę i wyszła.
– Więc słyszałeś. Jutro będzie ciąg dalszy – powiedziała Anielka do elfa.
– Tak, słyszałem. A jeśli zamierzasz mnie umyć, nie będziemy przyjaciółmi – warknął elf, wtulił się pod kołdrę i wkrótce chrapał jak pies.