Dziadek Gerwazy kochał pracować w swoim ogródku. Ogródek ten nie był bardzo wielki, ale zawsze bardzo zadbany. Dziadek Gerwazy poświęcał mu bowiem prawie każdą wolną chwilę. Nawet gdy przebywał w domu, często spoglądał na swój ogródek przez okno. Ciężko pracował o każdej porze roku, żeby jego ogródek jak najlepiej się rozwijał.
Każdej wiosny dziadek Gerwazy długo sprzątał po zimie i planował układ warzyw i owoców w ogródku na cały następny rok. Później przygotowywał grządki i wysiewał ziarna. Odtąd trzeba było doglądać upraw i często je plewić. Dziadek Gerwazy sadził też sadzonki oraz cebulki kwiatowe. Pod koniec kwietnia, gdy babcia Jadzia obchodziła urodziny, cały ogródek był już pięknie przystrojony jej ukochanymi tulipanami.
W czerwcu zaczynały się zbiory owoców i przygotowywanie przetworów. Jako pierwsze pojawiały się truskawki, które dziadek i babcia wspólnie zbierali, a wieczorami robili z nich soki i dżemy na zimę. Babcia Jadzia zbierała też kwiaty czarnego bzu, z których przygotowywała orzeźwiającą lemoniadę, i rabarbar, z którego gotowała kompot. W lipcu zbiory ruszały już na całego: porzeczki, maliny, śliwki, agrest, a do tego warzywa – pomidory, ogórki, papryka, marchewki, buraki, pietruszka, koperek, szczypiorek, cebula, czosnek i tak dalej. Roboty było co niemiara, ale dziadek Gerwazy zawsze pracował z uśmiechem na twarzy.
Jesienią dziadek Gerwazy zbierał jabłka i gruszki, a później również winogrona. Wieczorami razem z babcią Jadzią przygotowywali dżemy, soki i aromatyczne wino. W październiku zaczynały się również przygotowania do zimy – trzeba było poprzycinać gałęzie drzew i pomalować pnie wapnem, żeby zwierzęta ich nie pogryzły. Dziadek Gerwazy wycinał także wyschnięte rośliny i przekopywał grządki. Musiał również wyczyścić i naoliwić wszystkie maszyny i narzędzia.
Trochę łatwiejszym okresem była zima, ale i wtedy dziadkowi Gerwazemu nie brakowało zajęć w ogródku. Po śnieżycach zawsze trzeba było odśnieżyć drogę, dach domu i szklarnie, żeby ciężar śniegu nie spowodował uszkodzeń. Dziadek Gerwazy codziennie doglądał też drzew owocowych i szklarni. Nie mógł się jednak doczekać, aż znowu wrócą ciepłe dni i będzie mógł wrócić do codziennej pracy w ogródku.
Dziadek Gerwazy pracował w swoim ogródku rok po roku i nie tracił ani trochę ze swojego entuzjazmu. Nie była to jednak praca łatwa i starość w końcu zaczęła dawać o sobie znać. Dziadka Gerwazego coraz częściej bolały plecy, nogi i ręce. Nie mógł już nosić takich ciężarów jak dawniej, toteż konewkę napełniał tylko do połowy, a później nawet jeszcze mniej. Musiał też robić coraz dłuższe przerwy, a po pracy w letnich upałach robiło mu się słabo. Pewnej zimy postanowił więc z bólem, że w kolejnym roku nie będzie już nic robił w ogródku. Zabrakło sił.
Gdy przekazał swoją decyzję rodzinie, wszyscy przyjęli ją ze zrozumieniem. Nie wszyscy jednak się z nią pogodzili. I tak trzej wnukowie dziadka Gerwazego – Romek, Witek i Krzyś – postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy tylko zeszły śniegi, chłopcy włożyli kalosze i robocze stroje, wzięli w ręce narzędzia i ruszyli do pracy w ogrodzie. Na efekty ich pracy nie trzeba było długo czekać – już wkrótce zaczęły kiełkować pierwsze rośliny.
I tak trzej chłopcy podtrzymali rodzinną tradycję. Znów, jak co roku, babcia Jadzia mogła cieszyć się tulipanami w swoje urodziny, znów można było robić zapasy przetworów na zimę, a dziadek Gerwazy znów mógł spędzać czas w swoim ukochanym ogródku. Najbardziej jednak lubił patrzeć na pracujących wnuków i pomagać im, gdy nie wiedzieli, jak coś zrobić.
Świetny pomysł, słabsze wykonanie. Za dużo powtórzeń, w pewnym momencie zaczęło wiać nudą.
Wspaniała opowieść! Rok w ogrodzie! Zakochałam się!