Miłość nie narodziła się razem z nami, ludźmi. Miłość istniała na Ziemi od początku świata – bez niej nie byłoby życia.
I tak się kiedyś złożyło, przed milionami milionów lat, że miłość zagościła w sercu nieśmiałego dinozaura o imieniu Alek.
Alek był młodym triceratopsem. Miał dorodne rogi i szeroki jak grzywa kołnierz, który osłaniał jego głowę. Wyglądał bardzo przystojnie, ale był bardzo niepewny siebie i nieco mniejszy niż inne dinozaury. Dlatego właśnie trzymał się z daleka od dinozaurowych dam.
Aż do pewnego dnia, kiedy zobaczył swoją przyszłą ukochaną – Monikę. Jej złocistobrązowa skóra aż lśniła w słońcu, a kołnierz wydawał się przypominać najdelikatniejszą koronkę. Alek nie mógł oderwać od niej wzroku i to pomogło mu przełamać wszelkie opory.
„Moniko, Moniko, zakochałem się w tobie tak strasznie! Zostań ze mną, błagam” – wykrzyknął od razu dinozaur, póki jeszcze starczyło mu odwagi.
Ale okrutna Monika tylko na niego spojrzała. Adoratorów jej nie brakowało, a on był taki niepozorny w porównaniu do reszty.
„Alku, Alku, wiesz co ci powiem? Też cię pokocham, jeśli wykonasz dla mnie trzy zadania. Ale ostrzegam, nie będzie łatwo!” – odpowiedziała mu dinozaurowa kokietka, a on nie wahał się nawet chwili.
„Ukochana, dla Ciebie zrobię wszystko!” – zawołał, uradowany.
„Naprawdę? No, to zobaczymy! Posłuchaj więc: po pierwsze, musisz mi przynieść wody z najdalszego strumienia. Po drugie, zerwij dla mnie paproć z najwyższego wzgórza. A na koniec – chcę dostać od ciebie owoc z najbardziej zielonego drzewa!”
Tylko tyle? pomyślał owładnięty uczuciem Alek, i nie marnując ani chwili, pocwałował, by dostarczyć ukochanej tego, co sobie wymarzyła.
Zajęło mu to dwa długie lata. Najpierw przystąpił do pierwszego zadania, które okazało się trudniejsze, niż to się z początku wydawało. Rozpytywał wśród dinozaurów dużych i małych, by określić, gdzie leży najdalszy strumień. Potem własnymi rogami wykonał z kory wiaderko, by móc powrócić z wodą na miejsce. Na koniec ruszył w żmudną drogę, z której wrócił zmęczony, ale z triumfem, i zaniósł wodę Monice.
Jeden uśmiech dinozaurowej pani był dla niego tak cenny, że od razu zabrał się za kolejne przedsięwzięcia.
Przy drugim zadaniu nie brakowało momentów, gdzie na Alka czaiło się potężne niebezpieczeństwo. W drodze na najwyższe wzgórze nie mógł tak łatwo schronić się w zaroślach skrzypów i widłaków. Musiał uciekać przed drapieżnymi dinozaurami, przedzierać się przez strome kaniony i szukać dla siebie jedzenia w obcych, niegościnnych lasach. Ale w końcu zdobył upragnioną paproć z najwyższego drzewa, a po miesiącu wrócił z nią do domu.
Monika znowu powitała go uśmiechem pełnym wyższości. Ale tym razem Alkowi wydawało się, że jest w nim też nieco podziwu.
Jeszcze tylko jedno zadanie, i moja ukochana otworzy przede mną serce! – pomyślał zmęczony dinozaur. Najbardziej zielone drzewo leżało jednak tak daleko, że po wielu dniach Alek zaczął tracić nadzieję.
Aż wreszcie ukazało się na horyzoncie – piękne, majestatyczne, pokryte liśćmi przez okrągły rok. Tylko co z owocami? W głowie Alka zagościł lęk, bo mimo usilnych prób nie mógł znaleźć ani jednego przysmaku.
O, jest jeden! – triceratops aż westchnął z ulgą – ale tylko jeden! Musi być mój!
Alek zbudował skomplikowaną konstrukcję z gałęzi, na którą planował wskoczyć, jak na trampolinę, aby dostać się do owocu. I pewnie by mu się to udało, gdyby nie interwencja innych dinozaurów.
Zza drzewa wyłoniły się dwa diplodoki. Ze swoimi długimi szyjami mogły zjeść owoc w ciągu kilku sekund, więc Alek poczuł, że trzeba działać teraz. Wziął głęboki oddech, rozpędził się, skoczył…
…i w ostatniej chwili zmienił kierunek, bo zauważył, że bezpośrednio pod jego łapą znalazła się maleńka mysz – z pewnością by ją zgniótł przez nieuwagę! Stworzonko było ledwo widoczne i całkowicie przerażone. Zamarło bez ruchu, niezdolne do ucieczki w zderzeniu z ciężarem dinozaura.
Dinozaur Alek zawsze miał wyjątkowo dobre serce, więc zatrzymał się, pogłaskał myszkę ostrożnie jednym pazurem i przemawiał do niej przez chwilę, by przestała się bać.
Kiedy mysz zrozumiała, że nic jej się nie stanie, z wdzięczność wpełzła za rogowy kołnierz triceratopsa, ucinając sobie tam uspokajającą drzemkę. Jednak dla Alka było już za późno – dwa diplodoki zdążyły już ze smakiem zjeść ostatni owoc. To koniec. Jego miłość – stracona. Wszystkie wysiłki – na marne.
Alek wrócił do siedziby triceratopsów jak niepyszny. Nie śmiał spojrzeć w oczy Monice, więc schował się gdzieś pomiędzy głazami. Towarzystwa dotrzymywała mu tylko jego nowa przyjaciółka – maleńka mysz.
Ale w takich miejscach wieści rozchodzą się szybko. Monika sama znalazła naszego bohatera, a wtedy zażądała wyjaśnień. Trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że kiedy Alek był na wyprawie, zdążyła się w nim już zakochać.
Chcąc nie chcąc, zrozpaczony dinozaur opowiedział jej, jak przez swoje wahanie utracił jej upragniony owoc. Malutka mysz wyglądała zza jego kołnierza, patrząc uważnie na Monikę.
Gdy ta usłyszała, jak bardzo Alkowi zależy na innych stworzeniach, natychmiast go pocałowała! Spojrzał na nią z niedowierzaniem, ale Monika wyjaśniła:
„Jesteś mądrzejszy ode mnie, Alku, a ja Cię bardzo kocham! Wiem, że będziesz dla mnie tak dobry, jak dobry jesteś dla innego zwierzątka – i tylko tego mi potrzeba!”.
Jak się już pewnie domyślasz, Alek i Monika żyli długo i szczęśliwie. Mała mysz zamieszkała z nimi, a Alek codziennie patrzył na nią z wdzięcznością – to dzięki niej zdobył serce ukochanej!