W pewnej krainie, gdzieś za siódmym paskiem tęczy, żył sobie smok. Nie był to wielki, groźny smok, którego bała się cała okolica. O nie. To był całkiem mały smok. Na imię miał Bobik. I bardzo bał się ognia.
Tata mu mówił:
– Synu, nie możesz bać się ognia. Jesteś przecież smokiem! – ale to wcale nie pomagało.
Mama próbowała tłumaczyć:
– Patrz synku, to jest ogień, a on nie robi krzywdy smokom – ale Bobik uciekał z płaczem.
Mijały dni, a on nadal bał się ognia. Było mu z tego powodu przykro. Czuł, że nie pasuje do rodziny. Chciał coś z tym zrobić, ale nie wiedział, jak pokonać lęk.
Pewnego dnia, gdy było mu smutno, najsmutniej na świecie, postanowił uciec z domu. Wstał wcześnie, wziął jedzenie na drogę i wyruszył.
Szedł ulicami, aż dotarł do lasu. Zagłębił się między drzewami. Po dłuższej wędrówce poczuł, że zgłodniał. Usiadł na pieńku i zaczął rozpakowywać swoje zapasy. Nagle usłyszał jakiś szelest. Po chwili zza krzaków wyszedł niedźwiedź.
– Mmmm… – mruknął. – Co za zapachy! Czuję, że ktoś tu się zabiera za małe co nieco.
– Tttak, właśnie miałem zjeść śniadanko – nieśmiało powiedział Bobik.
– Nie bój się – rzekł niedźwiedź. – Nie jestem groźny, tylko tak wyglądam. Kiedyś miałem z tym problem, nawet bałem się swoich pazurów, ale to już przeszłość.
– Naprawdę? Ty bałeś się swoich pazurów?! – Bobik nie mógł uwierzyć.
– Tak. Myślałem tylko o tym, że są takie długie i ostre i że mogę zrobić nimi krzywdę. Ale pewnego dnia odkryłem, że przydają się do wspinaczki. Dzięki nim mogę dostać się do dziupli po miodek. Od tej pory przestałem się bać, bo zobaczyłem, że moje pazury są bardzo przydatne.
Bobik, słuchał niedźwiedzia i nie mógł wyjść z podziwu. Postanowił podzielić się z nim swoim kłopotem.
– Wiesz, a ja się boję ognia – szepnął cicho. – Wiem, jestem smokiem i to jest dziwne, ale naprawdę się boję. Czuję się przez to odmienny od rodziny. Dlatego uciekłem z domu.
Niedźwiedź popatrzył na Bobika ze zrozumieniem i mruknął:
– Nie martw się. Przyjdzie chwila, że uda ci się pokonać strach. I wcale nie jesteś inny od swojej rodziny. To, że się boisz, nie sprawia, że przestajesz być smokiem. Wracaj, bo twoi rodzice na pewno się martwią.
Smok pomyślał chwilę, aż w końcu przyznał misiowi rację. Pożegnał się i ruszył z powrotem. Po drodze ujrzał chatkę i ludzi, którzy próbowali rozpalić ogień.
– Dzień dobry – powiedział. – Widzę, że macie chyba jakiś kłopot.
– Tak – odpowiedzieli. – Chcieliśmy ugotować sobie jedzenie, ale skończyły się nam zapałki. Próbowaliśmy rozniecić ogień, ale wszystko na nic! Padniemy tu z głodu. Chyba że… – zawahali się. – Jesteś smokiem, może mógłbyś nam pomóc?
Nagle strach zaatakował Bobika z całą siłą. Pomyślał jednak o tym, co mówił niedźwiedź i stwierdził, że to najlepsza okazja do walki z lękiem.
– Dobrze – powiedział. – Spróbuję.
Skupił się, dmuchnął i… udało się! Po chwili ogień skakał wesoło. Bobik poczuł, jak nagle cały strach go opuszcza i ucieka hen, daleko, gdzieś za ten wielki las. Gdy Bobik ruszył w dalszą drogę, czuł się już całkiem innym smokiem. Pod wieczór dotarł do domu, gdzie zastał zrozpaczonych rodziców.
– Synku! – krzyknęli. – Tak bardzo się baliśmy. Myśleliśmy, że stało ci się coś złego.
– Przepraszam was. Myślałem, że tak będzie lepiej. Wstydziłem się, że boję się ognia, a jestem smokiem.
– Bobiku, jesteś naszym kochanym synkiem i to, że się czegoś boisz, niczego nie zmienia.
– Teraz już to wiem. I powiem wam coś jeszcze. Ta wyprawa pozwoliła mi nie tylko zrozumieć, że lęki nie powodują, że jesteśmy kimś gorszym, ale też dowiedziałem się, że strach można pokonać.
bardzo przemyślana bajeczka, ważny morał w obecnych czasach. dobrze napisana, przyjemnie się czyta. życzę kolejnych takich opowieści
Super bajka z morałem, moja 4 i 3 latka pokochały te bajki, proszą o nią cały czas od kiedy ja znalazłam.