Drogie dziecko, na południu naszego pięknego kraju znajdują się kopalnie. Czy wiesz, co to są kopalnie? Tak, to miejsca, z których wydobywany jest węgiel. Jak wygląda taka kopalnia? Jest głęboka, i bardzo bardzo ciemna. Na kopalni pracują górnicy. Jest to bardzo ciężka praca i bardzo niebezpieczna, dlatego górnicy są bardzo szanowani za swoją pracę i wysiłek, ponieważ bardzo potrzebujemy węgla. W tych kopalniach bywa bardzo niebezpiecznie.
Na Śląsku są takie kopalnie. Żeby wydobyć węgiel, trzeba czasami coś zniszczyć pod ziemią, taką skałę, za którą kryje się czarny jak noc surowiec. Takie wybuchy są bardzo niebezpieczne, czasami cała ziemia się od nich trzęsie, czują to najpierw górnicy, a potem mieszkańcy tych terenów. Na szczęście, nad górnikami podobno ktoś czuwa. Teraz opowiem Ci historię o duchu kopalni, który pilnuje, aby ludziom pracującym pod ziemią nic się nie stało. Posłuchaj tylko.
Za górami, za lasami, na południowym krańcu naszego kraju są kopalnie, w których robota wre na pełnych obrotach całymi dniami i całymi nocami. Węgiel, tak niezbędny, jest wydobywany z samego wnętrza ziemi, a następnie przewożony szynami i windami w górę, na powierzchnię. Pewnej nocy górnik o imieniu Jurek udał się jak każdego dnia pracy na sztychtę, czyli swoją zmianę do pracy na kopalni. Wjechał w sam głąb. Na początku szedł wraz z kolegami, lecz potem odłączył się, aby sprawdzić przejście, które zostało niedawno odkryte, co za nim się znajduje i czy można tam zniszczyć ściankę, aby wydobyć węgiel. Spacerując po korytarzu w głębi ziemi, miał wrażenie, jakby ktoś błysnął mu latarką w oczy. – Co u licha? – zapytał sam siebie. – Myślałem, że jestem tu sam. – i podążył korytarzem dalej. Nie uszedł jednak pięciu kroków, gdy nagle podobny błysk światła oślepił go na moment. Mimo to, taki dostał przykaz od swojego sztygara, aby zbadać ten korytarz. Przeszedł jeszcze kilka kroków. Wtem, jego oczom ukazało się rozwidlenie dróg – do tej pory był przekonany, że korytarz jest tylko jeden, a tymczasem okazało się, że widzi dwie drogi. Na rozwidleniu tych dróg, ku jego zdziwieniu, zobaczył staruszka. Staruszek był dość niski, takiego wzrostu jak Twoi przyjaciele, a do tego lekko przygarbiony. Miał bardzo długą brodę i laskę ze sobą, którą się podpierał. Górnik Jurek nie przypominał sobie, żeby go wcześniej widział, a wydawało się, że zna wszystkich. Co ten mały człowieczek w podeszłym wieku mógł tutaj robić?
– Czy ty jesteś może od sztygara? Co ty tutaj robisz? – zapytał górnik Jurek staruszka.
– Nie możesz dalej iść. – odparł staruszek. – Przykaz z samej góry.
– Ale jak to możliwe – zastanowił się górnik Jurek. – przecież dopiero co rozmawiałem ze sztygarem, zanim zjechałem w dół, co mam zrobić. A ponadto, nie wydaje mi się, żebym widział cię tu wcześniej.
– Jestem tutaj od bardzo dawna – odpowiedział staruszek – dlatego posiadam wiedzę, której ty nie masz. Wiem, że kazali ci sprawdzić ten korytarz, ale nie możesz iść dalej.
Górnik Jurek popatrzył na staruszka. Ten odpowiadał sensownie, w dodatku rzeczywiście mógł posiadać ogromne doświadczenie w pracy pod ziemią i może rzeczywiście wiedział, co mówi. Jurek zastanowił się przez chwilę.
– W porządku, może jest tak jak mówisz. W takim razie, co powinienem zrobić? – zapytał staruszka.
– Zawrócić – odparł starzec. – I to im szybciej, tym lepiej.
Ledwo skończył mówić, ziemia dookoła zaczęła się kołysać, a z jakichś jeszcze większych głębin ziemskich zaczął do nich docierać dziwny dźwięk.
– Szybko! – wykrzyknął staruszek. – Tędy! – i wciągnął górnika Jurka w ścieżkę na prawo od rozwidlenia.
Mocny uchwyt starca sprawił, że górnik Jurek szybciej otrząsł się z szoku. Podążył za staruszkiem nie mogąc nadziwić się, jak ten niewielki starszy człowiek może tak szybko poruszać się o lasce. Starzec prowadził go pewnie przez kręty korytarz, o którego istnieniu Jurek wcześniej nie wiedział. W końcu ziemia przestała się trząść, hałas też ucichł. Niestety, zgasła także latarka Jurka. Musiał zacząć przemieszczać się wzdłuż korytarza po omacku.
– Człowieku, jesteś tu? – wykrzyknął w zupełnych ciemnościach Jurek do starca. Ale odpowiedziało mu tylko echo.
Podążał tym korytarzem przed siebie aż doszedł do prześwitu światła między ścianami kopalni. Chwilę później wyszedł do znanego mu miejsca, z którego rozpoczynał swoją pracę pod ziemią – nie było tu ani jednej żywej duszy, co bardzo go zdziwiło. Zwykle choć jedna osoba czekała tutaj na pozostałych, przekazywała ważne informacje od kierowników do górników. Jurek nacisnął przycisk windy. Przyjechała. Wjechał na samą górę.
Na górze kopalni okazało się, że wszyscy już się tam znajdowali. – Jurek, gdzie byłeś? – stanął przed nim sztygar. – Krzyczeliśmy, że będzie tąpnięcie, musieliśmy wszystkich ewakuować, ale nie widzieliśmy cię na zbiórce!
– No, ten stary człowiek mi pomógł się wydostać. – odparł górnik Jurek. – To chyba jeden z najstarszych pracowników, ale nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy.
– Najstarszy nasz pracownik ma 55 lat i nie ma go dzisiaj z nami na zmianie. – odparł sztygar. – Więc o jakim człowieku ty mówisz?
– No, taki bardzo niski, z długą brodą i z laską – odrzekł całkowicie zmieszany górnik Jurek. – Powiedział mi, że jest tu od bardzo dawna. Kazał mi zawrócić, a potem złapał za ramię i wyprowadził z korytarza, kiedy trzęsła się ziemia.
Sztygar patrzył się na niego z zainteresowaniem. Nastała chwila milczenia.
– To nie był nasz pracownik. – powiedział po dłuższej chwili. – Musiałeś spotkać starzika, ducha kopalni, inaczej zwanego Skarbnikiem.
– Przecież… to tylko legenda… – zaoponował nieśmiało górnik Jurek. – On chyba nie istnieje.
– No cóż. – odparł sztygar. – Widocznie istnieje. Nikt taki tutaj nie pracuje, jak opisałeś.
– Jak zatem mogę mu się odwdzięczyć? Prawdopodobnie uratował mi życie! – wykrzyknął górnik Jurek.
– Legendy powiadają, że najlepszą formą odwdzięczenia się było pozostawianie pajdy chleba w miejscu, w którym wyczuwa się jego obecność. Kromka chleba z masłem na pewno będzie dla niego wyrazem wdzięczności. – odrzekł z uśmiechem sztygar.
Górnik Jurek codziennie schodząc pod ziemię zostawiał w miejscu, w którym spotkał Skarbnika, kromkę najlepszego chleba z masłem. Codziennie po pracy zauważał, że kromka ta w tajemniczy sposób znikała. Z pewnością pożywił się nią Skarbnik. Co ciekawe, wracając w to miejsce po raz pierwszy, górnik Jurek nie zauważył już rozwidlenia dróg. Był tylko jeden korytarz. Jakim cudem udało mu się przejść przejściem, które zniknęło po tąpnięciu na kopalni – tego nikt nie mógł wytłumaczyć. Był to jedyny, ale bardzo pamiętliwy raz, w którym udało mu się osobiście poznać prawdziwego ducha swojej kopalni.