Dawno, dawno temu w naszym małym miasteczku stał wyjątkowy dom. Wyglądał inaczej niż pozostałe. Był w kolorze wanilii i miał wielką wiśnię na dachu. Cały dom wyglądał jak jedna wielka babeczka. Każdego dnia z jego okien wydobywał się piękny zapach, który powoli rozprzestrzeniał się po całym miasteczku. Był to zapach różnych smakołyków i pysznych przysmaków. W domu tym gotowały matki chrzestne.
Było ich sześć: Renia, Jicia, Sara, Władzia, Radzia i Daria. Były najlepszymi kucharkami w mieście. Miały dobrze podzieloną pracę. Trzy z nich gotowały kluski i ziemniaki, dwie pozostałe robiły sosy i mięsa, a Daria gotowała zupy. Ludzie z całej okolicy przychodzili do ich domu na posiłki. Nigdzie nie gotowali lepiej, ale nikt nie wiedział, jak to robią. Nikt nie znał tajemnicy ich kuchni. Jedyną muzyką, jaką można było usłyszeć, był śpiew matek chrzestnych podczas pracy.
W miasteczku mieszkała również mała Maria. Była małą dziewczynką, która uwielbiała jedzenie i chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Choć była nieśmiała, każdego dnia zbierała się na odwagę, stawała w drzwiach kuchni i błagała:
– Moje słodkie matki chrzestne, pokażcie mi, jak to robicie. Chcę się od was wszystkiego nauczyć i nikomu nie zdradzę waszego sekretu, mogę wam to zagwarantować.
Kucharki długo nie dawały się przekonać, ale w końcu się zgodziły. Otworzyły drzwi Marii i z uśmiechem zaprosiły ją do kuchni. Dały jej jednak poważne ostrzeżenie.
– Jeśli jesteś taka chętna, nauczymy cię gotować, ale musisz zasłużyć na nasze sekrety.
Maria nie posiadała się ze szczęścia. Dostała biały fartuch, drzwi się za nią zamknęły i zaczęło się dziać. Matki chrzestne zaczęły śpiewać, wszystkie garnki zaczęły tańczyć. Jicia, Renia i Sara zaczęły rzucać ziemniakami w powietrze. Władzia i Radzia dwiema rękami naraz kroiły mięso, które wskakiwało na patelnię, a Daria skakała wokół kotła i wrzucała przyprawy do zupy. Maria tylko patrzyła z otwartymi ustami. Wkrótce zaczęła nucić razem z kucharzami. Gdy tylko jej fartuch usłyszał pierwsze słowa, które zaśpiewała Maria, zaczął się na niej poruszać. Ciągnął ją od stołu do stołu. Od kotła do kotła. Jej ręce chwytały wszystko, a stopy tańczyły po całej kuchni. Kiedy wszystko było gotowe, nieśmiała Maria odważyła się zapytać.
– Czy to jest to? Magiczny fartuch?
Matki chrzestne się uśmiechnęły.
– Mario, to tylko część tajemnicy. Reszty dowiesz się z czasem.
Mała Maria z niecierpliwością czekała na każdy dzień w kuchni. Za każdym razem, gdy zakładała fartuch i zaczynała gotować z kucharzami, przestawała być nieśmiała. Śpiewała i tańczyła po kuchni. Wąchała wszystko, próbowała zidentyfikować wszystkie smaki i próbowała nauczyć się wszystkiego, co widziała w kuchni. To było tak, jakby była w innym świecie. Po chwili matki chrzestne zawołały ją, by stanęła przy wielkim garnku. Bulgotało w nim coś pysznego. Rozsiadły się wokół niej i kazały jej sięgnąć do wewnętrznej kieszeni fartucha. Znalazła tam woreczek z proszkiem.
– To jest druga połowa sekretu. To jest proszek miłości. Jeśli wsypiesz go do jedzenia, będzie smakowało najlepiej. Ponieważ kiedy gotujesz z miłością, jedzenie jest najlepsze. Cieszymy się, że znaleźliśmy to w tobie. Dopóki kochasz jedzenie, będziesz najlepszą kucharką na świecie.
Maria uściskała wszystkich. Była wdzięczna za wszystko, czego ją nauczyły. Wsypała do garnka kilka ziarenek magicznego proszku i w kuchni rozniósł się piękny aromat.
– Teraz nie możecie się mnie pozbyć – powiedziała Maria z uśmiechem. I tak się stało. Od tego momentu Maria codziennie gotowała z kucharzami.
Ten oto magiczny dom nadal znajduje się w naszym mieście. I nadal ma najpiękniejszy zapach. Ale kto wie, jakie tajemnice wciąż skrywa?