Miś i Ryś byli dwoma niedźwiedziami polarnymi. Mieszkali w pobliżu północnego koła podbiegunowego. To miejsce, gdzie przez cały rok jest bardzo zimno i śnieżnie. Bardzo lubili tam mieszkać, ponieważ lubili chłód i zimno. Ale ponieważ byli to dwaj niespokojni i mądrzy niedźwiedzie, ciągle coś wymyślali.
Pewnego razu urządzili wyścigi na wzgórzu i zjeżdżali na brzuchach w dół, innym razem sprawdzali, kto złapie więcej ryb albo kto najlepiej ukryje się w śniegu. Zawsze coś wymyślali, ich wyobraźnia nie miała końca. Krótko mówiąc, nigdy się nie nudzili.
Pewnego razu po obiedzie leżeli na lodowej krze, która powoli kołysała się z nimi na zimnej wodzie, i zastanawiali się, co będą robić. „Chciałbym zobaczyć świat. Zobaczyć odległe miejsca. Dowiedzieć się, jak to jest tam, gdzie zawsze jest ciepło,” powiedział Miś i się rozmarzył. „To byłoby super! Ale jak to zrobić? Jak dostaniemy się tutaj przez tę wielką zimną wodę, za te wielkie lodowe góry wokół nas?” zastanawiał się Ryś.

Kiedy obaj leżeli na krze i śnili o podróżowaniu, nagle Misiowi przyszło do głowy: „Zbudujemy balon na gorące powietrze! On nas zaniesie, dokąd tylko będziemy chcieli.” Ryś był całkowicie pochłonięty tym pomysłem. Natychmiast zeskoczył na brzeg i zaczął zbierać rzeczy potrzebne do budowy balonu. Razem z Misiem mieli takie własne miejsce, gdzie odkładali wszystko, co kiedykolwiek znaleźli i co im akurat wpadło w oko. A teraz wreszcie znaleziska się przydały!
Za kilka godzin było gotowe. Na śniegu stał balon na gorące powietrze. Powoli obaj niedźwiedzie weszły do niego, zapaliły ogień. Pierwsze próby startu były trochę niezgrabne i nieporadne, ale w końcu wznieśli się. Zabrali ze sobą mapę, aby dotrzeć dokładnie tam, gdzie sobie wymarzyli.
Oblecieli kilka pięknych miejsc, spotkali nieznane zwierzęta i poznali nowych niedźwiedzi. Pewnego razu odkryli też miejsce, gdzie było niewiarygodnie ciepło. Z balonem wylądowali na piasku. To była jakaś samotna plaża. Słońce tam prażyło, że niedźwiedzie ledwo mogły oddychać, tak im było gorąco. Spróbowali stanąć na piasku, ale tak bardzo parzył ich w łapy, że nie dało się wytrzymać. Szybko wskoczyli z powrotem do kosza, wznieśli się z balonem w górę i powoli wyruszyli w drogę do domu.
Kilka kilometrów przed swoim domem wlecieli w burzę. Chmury wokół nich tak szybko się zgromadziły, że błyskawice i grzmoty uderzały jeden za drugim. Nawet nie zdążyli się przygotować. Wiatr wiał, targał balonem, a deszcz przemaczał im płachtę. Miś i Ryś starali się przetrwać burzę, jednak była silniejsza. Na szczęście byli akurat nad wodą, gdy piorun uderzył w ich balon i wpadli do lodowatej wody. Zimna woda wcale im nie przeszkadzała, przecież pochodzili z koła podbiegunowego. Miś nie stracił głowy i w mgnieniu oka znalazł dużą krę lodową. Wspiął się na nią i pomógł swojemu przyjacielowi Rysiowi. Zanim burza ustała, dopłynęli na krze aż do domu.
Wieczorem oboje leżeli już w swoich legowiskach, zmęczeni wspominali swoje przygody. Byli szczęśliwi, że tyle zobaczyli i że są znowu w domu. Podczas podróży uświadomili sobie, że najlepsze w tym wszystkim było to, że przeżyli to razem.