Daleko poza wioską, w pobliżu lasu i rozległych pól stała piękna farma. Mieszkała tam mała dziewczynka o imieniu Mia wraz z matką. Na farmie żyło wiele zwierząt. Owce, kozy, krowy i koń. Był to koń, najlepszy przyjaciel Mii.
Mia i jej mama opiekowały się wszystkimi zwierzętami i bardzo je kochały, ale z koniem było inaczej. Mia miała go za przyjaciela. Był piękny, wysoki i zadbany. Jego sierść była piękna, czarna i błyszcząca, a ponieważ był cały czarny i tylko jedno ucho było białe, Mia nazwała go Uchacz.
Opieka nad wszystkimi zwierzętami nie była łatwa, ale Mia robiła to wszystko z miłością. Kiedy miała czas, zabierała swojego konia Uchacza na przejażdżki. Jeździli razem przez łąki, pola i lasy. Uchacz był niesamowicie szybki. Bieganie z dziewczynką na grzbiecie sprawiało mu przyjemność.
Pewnego dnia podczas przejażdżki zrobili sobie przerwę na łące. Mia położyła się na trawie i spojrzała w niebo. Wokół niej koń cieszył się dobrą trawą.
– Wiesz, fajnie byłoby pomóc mamusi. Najbardziej chciałabym zarobić pieniądze na pomoc w gospodarstwie. To wszystko kosztuje dużo wysiłku i pieniędzy. Ale jak? Możesz coś wymyślić? – zastanawiała się na głos Mia, mrugając do Uchacza. Ten tylko przekrzywił uszy i wyglądał, jakby się zastanawiał. Mia nie miała pojęcia, jak bardzo jej koń ją rozumiał.
W drodze do domu Uchacz nagle gwałtownie się zatrzymał. Oparł się o drzewo, na którym wisiał plakat. Wskazał nań pyskiem.
– Co ty robisz? Co się stało? – zapytała Mia. Spojrzała na afisz ze zdziwieniem. Na papierze było napisane: „Za dziesięć dni odbędą się zawody jeździeckie. Każdy może wziąć w nich udział. Nagrodą główną jest kupa pieniędzy”. Mia spojrzała na swojego konia:
– Chcesz się ścigać i wygrać pieniądze, żebyśmy mogli pomóc mamusi?
Koń zaczął rżeć z radości. W końcu jego mała dziewczynka zrozumiała.
– Czemu nie, możemy spróbować! –Mia się uśmiechnęła.
Dziesięć dni minęło błyskawicznie. Przez cały ten czas Uchacz ciężko trenował. Biegał sam, biegał z Mią. Nadszedł dzień wyścigu. Wszyscy ustawili się na linii startu. Inne konie wyglądały jak sportowcy. Tylko Uchacz wyglądał jak zwierzak, który nie potrafi biegać. Ale Mia mu ufała. Nachyliła się do niego i zanim wystartowali, szepnęła mu do ucha:
– Wierzę, że dasz radę. Pomogę ci. Jesteśmy drużyną. I nawet jeśli nie wygrasz, zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem. Tylko dlatego, że chcesz pomóc mamusi.
To rozgrzało serce konia.
Był gotowy. Nadstawił uszu. Napiął mięśnie. Kiedy usłyszał sygnał startowy, pobiegł. Biegł jak w wyścigu. Był tak szybki, że widzowie nie mogli w to uwierzyć. Wiedział, że może zrobić wszystko ze swoją małą dziewczynką na grzbiecie. I tak też zrobił. Jako pierwszy przekroczył linię mety. Wygrane pieniądze przekazali matce Mii. Była bardzo dumna z córki i jej konia.
Wieczorem Mia poszła zobaczyć Uchacza w stajni. Pogłaskała go i wyszeptała cicho:
– Dziękuję, przyjacielu. Dzięki tobie mama znów ma wystarczająco dużo pieniędzy na farmę. Cieszę się, że cię mam. Zawsze będziesz dla mnie najlepszy, nawet jeśli nie wyglądasz jak sportowiec, ale jak zwierzak.
Uśmiechnęła się, położyła się z nim na sianie i zasnęła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jej koń ją rozumiał.