Máša i niedźwiedź wyruszyli do lasu, aby posłuchać, jak ptaszki pięknie śpiewają. Niedźwiedź chciał nauczyć Mášę, jak rozpoznać ptaka po śpiewie. Usiedli na kamieniu ogrzanym przez słońce i słuchali.
„Ku-ku, ku-ku, ku-ku,” niosło się przez cichy las.
„To jest kukułka,” szepnęła Máša.
Niedźwiedź pokiwał głową. Potem podniósł palec. Máša wsłuchała się. Z brzegu lasu docierał do nich piękny melodyjny ptasi głos, jakby ktoś grał na flecie.

„Słowik?”
Niedźwiedź pokręcił głową i napisał w ziemi patykiem KOS.
„Nie wiedziałam, że potrafi tak ładnie śpiewać.”
Nagle jednak jego śpiew zmienił się w ostrzegawcze tik-tik-tik. Zanim Máša zdążyła zapytać, co skłoniło kosa do zmiany nuty, odezwał się kolejny głos. Ale zdecydowanie nie należał do żadnego z ptaków.
„Hej, hej! Znalazłem grzyba, Ładek!”
Niedźwiedź opuścił uszy do głowy. Taki krzyk w lesie? No proszę!
„Ja mam tylko jakiegoś muchomora, Jurek,” krzyczał przez pół lasu drugi głos.
„O, patrz! Tu rośnie drzewo!”
„Przecież jesteś też w lesie, ty głuptasie,” odpowiedział drugi głos, znów krzycząc przez pół lasu.
„No tak, ale ten jest taki zakręcony. Wygląda jak moja babcia.”
Do Máši i niedźwiedzia podskoczyła wiewiórka. Była cała przestraszona.
„Co to za hałas? Obudziło mnie to ze snu. W lesie przecież się tak nie krzyczy.”
„Zepsuli nam słuchanie ptaków. Słychać tylko ich, a wszystkie ptaki wolały gdzieś odlecieć,” poskarżyła się Máša wiewiórce.
„Trzeba coś z tym zrobić. To przecież niemożliwe, żeby każdy mógł przyjść do lasu i krzyczeć. Jak to się ma do nas i innych zwierzątek w lesie?” złościła się wiewiórka.
Niedźwiedź przytaknął i cała trójka zaczęła się naradzać, jak ukarać te dwa hałaśliwe ptaki. Niedźwiedź rozłożył kilka grzybów na polanie w mchu. Tam będą na nie czekać w ukryciu. I nie musieli długo czekać.
„O rany, ile grzybów! Jirko, chodź szybko tutaj!”
„Grzyby? Grzyby! Żartujesz!”
„Nie żartuję, naprawdę. Biegnij, a sam zobaczysz.”
Obaj hałaśliwi chłopcy zbiegli się wokół grzybów. Ale nie zdążyli ich zebrać. Niedźwiedź wyskoczył i przyłożył pazur do pyszczka, aby zasugerować, że mają być cicho. Ale chłopcy się przestraszyli i zaczęli krzyczeć. Wtedy przybiegła wiewiórka i każdemu wcisnęła do buzi szyszkę. Nagle zrobiło się cicho!
„W lesie się nie krzyczy!” upomniała chłopców Máša.
Chłopcy tylko wytrzeszczali oczy i nie rozumieli, co się dzieje.
„Jeszcze raz przestraszycie zwierzątka, a zatkamy wam buzie czymś znacznie brzydszym niż szyszka,” podkreśliła wiewiórka. „A teraz biegnijcie do domu i powiedzcie wszystkim, że w lesie nie wolno krzyczeć.”
Chłopcy posłusznie kiwnęli głowami i pobiegli do domu. Całkowicie zapomnieli o grzybach. Kiedy następnym razem wybrali się do lasu, szli na palcach i ledwo ktoś ich słyszał, jak szeptali. Máša z niedźwiedziem mogli więc spokojnie słuchać ptaków, a wiewiórka drzemać na swojej ulubionej gałęzi. Chłopcy odkryli, że kiedy nie krzyczą w lesie, słyszą śpiew ptaków i szum drzew, a to była najpiękniejsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszeli.