Był sobie pewien Krzyś. Ten niezwykły chłopczyk miał 5 lat, niedługo miał mieć kolejne urodziny, więc wiedział, że pewnie ukochani rodzice kupią mu nową zabawkę. Rodzice nie byli zbyt bogaci, ale robili dla Krzysia wszystko i dawali mu wiele miłości. Krzyś kochał psocić i dużo się uśmiechał, jednak był bardzo posłuszny swoim rodzicom i bardzo ich kochał.
Pewnego letniego popołudnia, gdy wszystkie dzieci bawiły się na podwórku, stała się wyjątkowa rzecz. Mama jak zawsze pozwoliła Krzysiowi wyjść na podwórko. Był on lubiany zarówno przez rówieśników, jak i przez starsze dzieci; zarażał wszystkich swoim uśmiechem i pięknym głosem, który dopiero co się kształtował. Na podwórko wyszedł pan Kowalski z workiem śmieci, ojciec starszych dzieci, Krystiana i Franka. Krzyś jako energiczne dziecko, musiał zapytać pana Kowalskiego:
– Dzień dobry, panie Kowalski, gdzie pan idzie?
– Witaj, Krzysiu, muszę wyrzucić parę niepotrzebnych zabawek, które znalazłem na strychu.
To stwierdzenie bardzo Krzysia zainteresowało, bo przecież bardzo kochał zabawki i nawiązywał z nimi wyjątkowe relacje. Miał już misia Olka, smoka Czesia oraz figurkę Batmana, którego również nazwał Pawłem. Młody chłopczyk zapytał:
– Panie Kowalski, mógłbym zobaczyć te zabawki? – Nie brakowało w jego głosie dziecinnego uroku.
– Och, pewnie! – odrzekł starszy pan
Gdy Krzyś otworzył worek, w którym była masa zabawek, dotarło do niego wiele innych dzieci, które zaczęły przebierać wszystko, co było w środku. Ach, czego tam nie było – stare kukiełki, drewniane lalki, misie oraz samochodziki. Krzysiowi w oko wpadł pewien mały samochodzik, którym nikt się nie interesował. Był niebieski i choć miał zniszczone drzwiczki z prawej strony, to jednak Krzysio zobaczył w nim coś, czego nie widziały inne dzieci. Szybko pobiegł do domu, by pochwalić się mamie nową zdobyczą.
– Mamo, mamo, popatrz! Mam nowy samochodzik!
– Czy na pewno będzie ci potrzebny? – zapytała zaskoczona mama.
– Och tak, takiego jeszcze nie mam!
Mamusia, która nad życie kochała Krzysia, pozwoliła zatrzymać mu samochód, chociaż poprosiła go, żeby został, bo za chwilę będzie obiad. Krzyś posłuchał mamy, ale nie myślał o tym, co za chwilę wyląduje w jego brzuszku, tylko wyobrażał sobie jak jego samochodzik będzie wieczorem jeździć po łóżku i dywanach. Gdy nadszedł wieczór, Krzyś zaczął bawić się swoim nowym samochodzikiem. Tak się w nim zakochał, że nazwał go Dawid.
– Będziesz moim najlepszym samochodzikiem – powiedział z wielkim przekonaniem Krzyś.
Postanowił naprawić zniszczone drzwiczki, choć wiedział, że pewnie nie da rady. Poprosił o to swojego tatusia, który miał ogromną słabość do Krzysia, bo ten był jego pierworodnym.
– Tato, czy mógłbyś naprawić mi Dawida?
– Jakiego Dawida?! Krzysiu, zwariowałeś?
– Nie tato! Dawid to mój nowy ulubiony samochodzik!
– Dobrze, zobaczę, co da się zrobić…
Tata zrobił to, czego Krzyś pragnął. Nagle samochodzik stał się przepięknym wozem, który ma otwierane drzwiczki, a dach wygląda okazale. Krzyś podziękował swojemu ojcu, całując go w policzek, i pobiegł do pokoju bawić się swoją nową bryką. Krzyś rósł jak na drożdżach, a jego samochodzik Dawid zawsze był z nim. Tworzyli zgraną parę, a piękno samochodzika, który miał trafić do śmietnika, było doceniane przez wszystkich kolegów chłopca.