Daleko na zachodzie, w westernowym miasteczku, mieszkała młoda dziewczyna. Nazywała się Julka. Była odważną i dzielną dziewczyną. Zawsze miała splecione dwa warkocze, a na głowie nosiła swój ulubiony kowbojski kapelusz. W tym miasteczku każdy mieszkaniec jeździł na koniu, a Julka również miała swojego wiernego towarzysza – pięknego, brązowego ogiera z białą plamką w kształcie serca na czole.
Julka kochała swojego konia i codziennie wyruszała na nim w długie przejażdżki. Razem przemierzali lasy, rzeki i strumienie. Dziewczynka była jednak wyjątkowa. Od urodzenia nie widziała. Chociaż świat był dla niej niewidoczny, Julka nie pozwalała, by to ograniczenie przeszkodziło jej w życiu. Miała bezgraniczne zaufanie do swojego konia, a ich niema komunikacja była pełna zrozumienia i przyjaźni.

Pewnego słonecznego popołudnia Julka wybrała się na przejażdżkę do lasu. Mimo że nie widziała, świetnie orientowała się w terenie, wsłuchując się w odgłosy natury i czując zapachy otaczającego ją świata. Najpierw usłyszała brzęczenie pszczół krążących wokół ula. Potem poczuła charakterystyczny zapach żywicy spływającej po sosnach, a w końcu dotarł do niej szum wodospadu po prawej stronie. Dzięki temu dokładnie wiedziała, jaką trasą podąża i jak wrócić do domu.
Niestety, pogoda nagle się zmieniła. Zerwał się silny wiatr, na niebie pojawiły się ciemne chmury, a deszcz zaczął padać coraz intensywniej. Wkrótce burza była tak silna, że Julka nie mogła już polegać na swoich zmysłach. Wszędzie słychać było wycie wiatru i uderzenia deszczu, które zagłuszały wszystkie inne dźwięki. Dziewczynka zrozumiała, że się zgubiła. W tej burzy nie słyszała ani wodospadu, ani pszczół z ula. Nie czuła zapachu sosen. Starała się coś usłyszeć, ale w silnym wietrze i deszczu to było niemożliwe.
Przez chwilę błąkali się z koniem po lesie, próbując znaleźć schronienie. Julka była przemoczona i wyczerpana. W końcu położyła się na grzbiecie swojego wiernego ogiera i szepnęła: “Przepraszam, przyjacielu. Nic nie widzę, nic nie słyszę, nic nie czuję. Nie mam siły. Jest mi zimno, a my zgubiliśmy się. Wybacz mi.”
Koń wyczuł strach i zmęczenie swojej przyjaciółki. Wiedział, że teraz to on musi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie podda się. Jego ukochana Julka dba o niego w każdej sytuacji. Teraz nadszedł czas, aby się nią zajął. Rozejrzał się więc dookoła, nasłuchiwał i węszył, a następnie wyruszył w drogę do domu.
Julka poczuła chwilowy niepokój – dokąd on ją prowadzi? Ale ufała mu bezgranicznie, więc pozwoliła mu decydować. Ogier galopował, ile tylko miał sił, walcząc z deszczem i wiatrem, które próbowały go powstrzymać. W głowie miał tylko jedno – ochronić Julkę i dowieźć ją bezpiecznie do domu. Po dłuższej chwili poczuł znajomy zapach stajni. Byli blisko. Instynkt go nie zawiódł – udało się. Przyprowadził Julkę całą i zdrową do ich rodzinnego miasteczka.
Zajęło kilka dni, zanim młoda dziewczyna i jej koń całkowicie wyzdrowieli. Byli przemarznięci i wyczerpani. Potrzebowali czasu, aby odzyskać siły. Kiedy Julka poczuła się już dobrze, przyszła do swojego przyjaciela do stajni. Przytuliła się do niego, pogłaskała go obiema rękami, potem go objęła i szepnęła mu do ucha: „Dziękuję, uratowałeś mnie. Jesteś najlepszym przyjacielem.” W tej chwili ogier przeszył ciepły blask. To była przyjaźń, którą czuł do Julki. Choć koń nie potrafił mówić, Julka doskonale wiedziała, że zawsze będzie przy niej. Będzie jej oczami tam, gdzie ona nie może widzieć, i będzie ją chronił przed światem. Bo na tym właśnie polega prawdziwa przyjaźń
„nazywała się Doli”
Nazywała się- czyli podajemy imię i nazwisko, w tym wypadku powinno być napisane- miała na imię
Miała na imię Doli, nie nie miała na imię Doli, tylko Julka.
„Od urodzenia nie widziała”- tu pojawia się pytanie. Czego ona nie widziała?
Powinno być napisane, że jest niewidoma.
Fajna bajka . Jednak wkradł się błąd na początku bajki jest, że dziewczynka miała na imię Doli a później że Julka . Warto zmienić bo dzieci są bardzo spostrzegawcze hihi.
Dziękuję, Julka naprawiona. 🙂