Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze diabły, chochliki i różne inne czorty błąkały się po ziemi, szukając dla siebie zajęcia, jeden z nich zawitał do małej wioski. Wioska położona była na skraju lasu, a z drugiej strony był brzeg jeziora. Przez wioskę przepływała rzeczka.
Na jednym z jej brzegów, w pewnej odległości od najbliższych zabudowań stał stary, drewniany budynek, przypominający młyn. Diabeł był już bardzo znużony błąkaniem się między ludźmi. Ostatkiem swoich diabelskich sił postanowił zajrzeć do tego domu przypominającego młyn. Jak pomyślał, tak też zrobił. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał tam siedzącego człowieka.
Diabeł nie zastanawiał się zbyt długo. Postanowił wejść do środka i porozmawiać z siedzącym wewnątrz mężczyzną. Zanim jednak to zrobił, przybrał ludzką postać, a wystające z włosów na głowie diabelskie rogi ukrył pod kapeluszem.
Bez pukania wszedł do środka i rzekł:
– Dobry wieczór, co ty tu robisz, stary człowieku?
Nieco zaskoczony mężczyzna odwrócił się w stronę diabła, ogarnął go spojrzeniem, uznał, że jest to jakiś samotny wędrowiec, i odrzekł:
– Dobry wieczór, wędrowcze, a co ty tu robisz? – odparł pytaniem na pytanie.
Diabeł zachował spokój i rzekł, że wędruje z daleka i szuka jakiejś przyjaznej duszyczki.
Niczego niepodejrzewający mężczyzna zaprosił diabła gestem ręki do środka, wskazując mu miejsce na lekko połamanym krześle. Między nimi nawiązała się rozmowa. Stary mężczyzna okazał się nie taki stary, na jakiego wyglądał. Dużo różnych niezbyt dobrych zdarzeń z jego życia tak go postarzyło. Mężczyzna opowiedział diabłu o swojej rodzinie, o swoim synu, o swojej pracy. Budynek, w którym siedzieli i gaworzyli, faktycznie był kiedyś młynem, a on był młynarzem i jego właścicielem. Niestety przez wiele lat młyn nie był remontowany i popadł w ruinę. Młynarz zawsze miał jakieś inne wydatki i dlatego tak zaniedbał swój młyn. Dziś chciałby zbudować nowy młyn i zostawić go w spadku swojemu synowi. Problem polegał na tym, że w okolicy nie było odpowiedniego materiału na budulec. Głównym budulcem są duże kamienie, które znajdują się po drugiej stronie jeziora, a on nie ma ich jak przetransportować.
Diabeł wysłuchał opowieści młynarza i pewnej chwili zdjął z głowy kapelusz. Młynarz dostrzegł diabelskie rogi i zorientował się, z kim ma do czynienia. Trochę się przeraził tym, co odkrył. Diabeł dostrzegł to zaniepokojenie młynarza i starał się go uspokoić. Zaproponował, że mu pomoże.
– Młynarzu, wybuduję ci nowy młyn z kamienia pochodzącego z drugiej strony jeziora – rzekł diabeł.
– Jak to, jak chcesz tego dokonać, diable rogaty, i czego chcesz w zamian? – zapytał zaciekawiony młynarz.
Diabeł na to:
– Sprzedaj mi swoją duszę jako zapłatę za wybudowanie młyna.
Młynarz chwilkę się zastanowił i rzekł:
– Jeśli w ciągu tygodnia wybudujesz mi nowy kamienny młyn, oddam ci swoją duszę.
Diabeł przystał na taką propozycję i od razu zabrał się do pracy. Przez sześć nocy, używając swojej diabelskiej mocy, przenosił kamienie nad wodami jeziora i budował młyn.
Siódmej nocy już nieco zmęczony dźwigał ostatnią partię kamieni. Zmęczenie nie pozwoliło mu zauważyć, że zaczynało świtać i we wsi zaczęły piać koguty. Dla diabła był to sygnał, że wraz z nadejściem dnia i z pierwszym kogucim pianiem straci swoją diabelską moc. Tak też się stało. Diabeł stracił swoją moc i upuścił ostatnie kamienie do jeziora, a sam zniknął. Tym sposobem nie dotrzymał umowy i stracił duszę młynarza. Młynarz zyskał nowy młyn, a na jeziorze utworzyła się kamienna wyspa z tego, co upuścił diabeł.
Nie byłoby nic nadzwyczajnego w tym zdarzeniu, gdyby nie fakt, że młynarz wiedział, jak pianie koguta wpływa na moce diabelskie. Dlatego użył pewnego podstępu. Siódmej nocy przyczaił się nad brzegiem jeziora i kiedy zauważył diabła dźwigającego kamienie, zaczął piać jak kogut. Tym samym obudził nieco wcześniej inne koguty we wsi i one również zaczęły piać. Tak mądry młynarz dopiął swego: miał nowy młyn i zachował swoją duszę.
Z tej opowieści wynika jeden morał: szczęściu należy pomóc, samo nie zawsze przychodzi.