Bajka adwentowa 21. z 24
– Pokrójmy jabłko przed obiadem – powiedziała moja mama, przynosząc jabłko na stół.
– Co? Na kolację będzie tylko jabłko? – zapytał zaskoczony elf.
– Nie, nie martw się. Jabłko kroi się na szczęście. Jeśli jest w nim gwiazdka, będziemy mieć szczęście. To przesąd – powiedziała Anielka, uspokajając elfa. A jeśli nie, weźmiemy inne jabłko. Tylko jedno. Spójrz.
Anielka postawiła elfa na stole tak, by dobrze widział. Mama przekroiła jabłko na pół. W każdej połówce była gwiazdka.

– Jest suche. Będziemy mieli szczęście – zaśmiał się elf. – Teraz chciałbym coś zjeść.
– Ciesz się, że nie ma dziewczyny do poślubienia. – Anielka przewróciła oczami. – Wtedy moglibyśmy sięgnąć po więcej tradycji. Są takie, które wymagają rzucania butem lub potrząsania drzewem.
– But? I kogo nim uderzysz, tego poślubisz?
– Nie, rzucasz butem za siebie. A jeśli czubek wskaże drzwi, dziewczyna wyjdzie za mąż w ciągu roku. Tak było w bajce – wyjaśniła Anielka.
– A drzewo też jest gdzieś rzucone?
– To by się nie udało, głuptasku. Drzewem się trzęsie, a skądkolwiek słychać szczekanie psa, stamtąd ma przyjść zalotnik. Można też zapukać do kurnika. Jeśli zapieje kogut, dziewczyna wyjdzie za mąż w ciągu roku.
– Nie będziemy pukać do koguta w nocy, prawda? – zmartwił się elf. – Jeszcze by nas dziobnął za to, że go obudziliśmy.