Antoś mieszkał niedaleko lasu. Miał kręcone, brązowe włosy. Kręciły się we wszystkich kierunkach. Ręce miał zawsze brudne, ubranie podarte, a na jego buzi rzadko gościł uśmiech. To był taki pochmurny chłopiec. Prawie nic go nie uszczęśliwiało, a on niszczył lub brudził, co mógł.
Kiedyś, gdy szedł tak przez las, nie zachowywał się zbyt dobrze. Wykopywał grzyby, rzucał papiery na ścieżkę, wyrywał paprocie i wyrzucał. Niczego nie lubił i niczego nie cenił. Robił to prawie codziennie, gdy szedł na spacer do lasu.
Ale w tym lesie żyły zwierzęta, którym się to nie podobało. W końcu tam mieszkały, a Antoś niszczył ich dom. Dlatego odbyło się spotkanie. Zgromadziły się tam wszystkie zwierzęta: jeże, borsuki, wiewiórki, ptaki, jelenie, a nawet mrówki. Spotkanie odbyło się pod największym drzewem, jakie rosło w lesie. Sowa, najmądrzejsza w tym lesie, usiadła na największej gałęzi drzewa. Z tej wysokości miała dobry widok na wszystkie zwierzęta. Kiedy wszystkie się ułożyły, rozpoczęło się spotkanie. Sowa zapytała:
– Więc kto ma pretensje do Antosia?
Zwierzęta zaczęły krzyczeć, że Antoś niszczy mrowiska, wkłada śmieci do nor dla borsuków i łamie karmniki dla łani. Sowa wszystko usłyszała i zapytała:
– A kto ma pomysł, jak powstrzymać Antosia przed robieniem tego wszystkiego?
Teraz zwierzęta milczały. Nie wiedziały, co robić. Sowa pomyślała, a potem powiedziała:
– Po prostu pokażemy mu, że nie będzie się tak zachowywał w lesie. Każdy z nas może coś zrobić. Skorzystamy z tego!
Zwierzęta natychmiast ułożyły plan. Następnego dnia wszyscy w lesie czekali na Antosia.
Szedł przez las, jakby nic się nie stało. Nie miał pojęcia, co go czeka. Podszedł do pierwszego grzyba i kopnął go z całej siły. Ale nie powinien był tego robić. Zwierzęta przygotowały kamień tuż obok grzyba. W chwili, gdy Antoś kopnął grzyba, kopnął również twardą skałę. Teraz trzymał się za nogę i płakał. Jednak po chwili zdenerwował się jeszcze bardziej. Podszedł do paśnika, zaczął wpychać do niego śmieci i próbował go rozbić kijem, ale zaczęły na niego spadać kasztany i żołędzie. Antoś rozejrzał się dookoła, żeby zobaczyć, co się dzieje. Nie wiedział, że były to wiewiórki ukrywające się na drzewie, rzucające w niego całym swoim zapasem, jaki kiedykolwiek zgromadziły.
Antoś tracił siły. Bolała go noga, a właściwie wszystko bolało od kasztanów i żołędzi. Zmęczony i zły usiadł pod największym drzewem w lesie. A kiedy tam siedział, zaczął wyrywać mech. Rzucił nim i zerwał rośliny, które rosły w pobliżu. Kiedy drzewo, przy którym siedział, poczuło to, zatrzęsło się i zrzuciło wszystkie swoje szyszki na Antosia. Teraz pod drzewem ze sterty sosnowych szyszek wystawała tylko jego głowa. Siedział i nie rozumiał, co się dzisiaj dzieje. Po chwili przyleciała sowa. Z wdziękiem zanurkowała przed Antosiem i powiedziała:
– Antoś, dawno cię tu podglądamy. Wszystkie zwierzęta cię znają, a także widzą, jak brzydko zachowujesz się w lesie. To nie przypadek, że bolało cię dziś całe ciało. My zrobiliśmy to wszystko. Chcieliśmy pokazać, czego nie robić i co nas boli. Obiecuję ci, że jeśli się nie poprawisz i nie zaczniesz doceniać zwierząt, przyrody i otaczających cię rzeczy, zadbamy o to, abyś więcej nie wszedł do lasu. Pomyśl o tym.
Wtedy sowa odleciała. Antoś długo siedział w sosnowych szyszkach, myśląc o tym, co powiedziała mu sowa. Przez jakiś czas nie pojawiał się w lesie. Przyszedł dopiero po kilku tygodniach. Wyglądał inaczej. Był czysty, dobrze ubrany i trzymał w ręku słoik pełen kasztanów. Włożył je wszystkie do karmnika dla zwierząt i wyszedł. Kiedy zwierzęta zebrały się przy karmniku, tam również znalazły wiadomość.
Napis brzmiał: „Drogie zwierzęta, przepraszam, że was skrzywdziłem i zniszczyłem wasz dom. Pokazałyście mi, jak mam się zachowywać i że lepiej szanować przyrodę i cieszyć się nią, niż ją niszczyć. Poprawiłem się dzięki wam, chociaż nie było to łatwe. Dziękuję”.
Zwierzęta były szczęśliwe, że tak się stało. Od tego czasu zawsze czekają na Antosia i gdy tylko pojawia się w lesie, biegną za nim i pokazują mu magię swojego domu. A Antoś? Uznał, że lepiej się uśmiechać niż być marudnym.