W pewnej wiosce żył sobie chłopiec. Był sierotą, a jego wychowaniem zajmowali się inni mieszkańcy. Nie mógł powiedzieć, by przynależał do konkretnej rodziny, raczej krążył między domami sąsiadów i nocował u nich, kiedy mu na to pozwalali.
Chłopiec był niski i drobny, a do tego szybki, toteż niektórzy z mieszkańców angażowali go do udziału w polowaniach, chodził też po drewno na opał czy biegał za kurami, które uciekły nieostrożnym gospodarzom.
Nie mając innego wyjścia, chłopiec pozwalał się wykorzystywać, czasami musiał pracować ponad siły, za co mógł dostać jeden posiłek i miejsce do spania. Pewnego dnia, kiedy był bardzo zmęczony i niewyspany, na rozkaz jednego z sąsiadów ruszył w pogoń za kogutem, który zapragnął poznać świat.
Wiedząc, że kogut pobiegł w stronę lasu, chłopiec ruszył za nim. Nie znalazł tego zwierzęcia, zamiast tego dotarł na wzgórze, a tam… spotkał białego wilka o długich, srebrnych rzęsach.
– Dlaczego płaczesz? – zapytał wilk chłopca, bo policzkach tego drugiego płynęły łzy. – Boisz się mnie?
– Nie boję się pana, panie wilku – odparło dziecko szczerze – tylko ludzi, wśród których żyję. Są źli i na mnie krzyczą.
Wilk usiadł obok chłopca na wzgórzu.
– Czego więc chcesz?
– Poznać dobrych ludzi.
– Więc weź ją – powiedział wilk i upuścił jedną ze swoich srebrnych rzęs. – Kiedy spojrzysz przez nią na jakiegoś człowieka, zobaczysz, czy jest dobry, czy zły.
– Jak to rozpoznam? – zapytał chłopiec, pociągając nosem, ale już nie płacząc.
– Jeżeli wokół niego będzie srebrna poświata, będzie dobry, jeżeli ciemna, to zły. W przypadku szarej osoba taka nie jest ani w pełni zła, ani w pełni dobra. – Wilk szturchnął dziecko nosem. – A teraz idź, szukany przez ciebie kogut jest za tamtym drzewem.
Chłopiec wstał z poszycia i chciał podziękować białemu wilkowi, ale ten już zniknął. Zamiast tego schował rzęsę do kieszeni spodenek, ruszył pod wskazane drzewo, złapał koguta i z nim pod pachą wrócił do wioski.
Ale właściciel koguta nie był zadowolony.
– Dlaczego tak długo to trwało? Wynoś się stąd! – krzyczał i uderzył chłopca w twarz. Z jego rozciętej wargi popłynęła krew.
Zaskoczony i przerażony chłopiec odbiegł i schował się pomiędzy dwie chaty, gdzie płakał, póki nie zapadł zmrok. Wtedy postanowił poszukać jakiegoś dobrego człowieka, u którego mógłby przenocować.
Przeszedł przez główne ulice wioski, spoglądając na mijanych ludzi przez srebrną rzęsę wilka, i szukał osoby o odpowiedniej poświacie. Ale ludzie albo byli szarzy, albo nie dostrzegał wokół nich nic, więc musieli być źli i czarni jak noc.
Chłopiec myślał, że nie znajdzie dobrego człowieka, kiedy zawołała go jakaś kobieta.
– Czego szukasz, chłopcze?
Ten spojrzał na nią przez rzęsę i zobaczył srebrzystą aurą wokół młodej i uśmiechniętej kobiety.
– Kogoś dobrego, u kogo mógłbym spędzić dzisiejszą noc – odrzekł. – Za gościnę mogę pomóc przy zwierzętach, posprzątać lub…
– Wejdź do środka – kobieta wskazała na drzwi do chaty – zanim się rozpada. Szybko!
Posłuchał jej i po chwili był już w przyjemnie ciepłym miejscu, gdzie nie tylko mógł przenocować, ale też zjeść kolację, a nawet nie opuszczać domu skoro świt. Spotkał bowiem na swojej drodze osobę, która była tak dobra, że pozwoliła mu tu mieszkać i zajęła się nim.
Chłopiec chciał podziękować za rzęsę wilkowi, ale mimo wycieczek do lasu, już nigdy go nie spotkał. Zachował za to jego srebrną rzęsę, dzięki której mógł uwierzyć w to, że jeszcze są dobrzy ludzie na tym świecie.