„Gałązka za gałązką, patyk za patykiem,” śpiewał bocian, który latał po niebie. Była wiosna, a on bez przerwy przylatywał do opuszczonego komina, a potem z powrotem do pobliskiego lasu. Transportował stopniowo gałązki i układał je na szczycie komina. Budował sobie z nich gniazdo. Cieszył się, że gdy je skończy, wprowadzi się tam z nim jego ukochaną panią bocianową i będą mogli mieć razem małe bocianie dzieci.
Budowa gniazda była trudnym i czasochłonnym zadaniem. Bocian dokładnie dobierał każdą gałązkę, aby jego dom był mocny i bezpieczny, ale też przytulny. Z oddali obserwowała go sroka. W końcu podleciała bliżej, usiadła na pobliskim dachu i zawołała: „Nie rozumiem, czemu się z tym tak męczysz. To zupełnie niepotrzebna praca, bocianie”.

Bocian spojrzał na nią zdziwiony. “A jak inaczej miałbym to zrobić?”, zapytał, zastanawiając się, czy sroka zna lepszy sposób. ‘To proste! Po co budować coś od zera? Poszukaj porzuconego gniazda z zeszłego roku. Będzie gotowe do zamieszkania, a ty zaoszczędzisz mnóstwo czasu!”, oznajmiła sroka z przekonaniem.
Bocian chwilę się zastanawiał, ale coś mu w tej radzie nie pasowało. “Nie, sroko. Wolę zbudować własne gniazdo. Dzięki temu będzie solidne i bezpieczne. Tylko wtedy będę miał pewność, że moja rodzina będzie miała dobry dom. Poza tym… to miłe uczucie, gdy wiesz, że stworzyłeś coś własnymi skrzydłami i dziobem.” I nie zwracając uwagi na śmiech sroki, odleciał po kolejne gałązki. “No cóż, jak chcesz!”- prychnęła sroka i poleciała szukać gotowego gniazda. Wkrótce znalazła jedno, opuszczone i w całkiem niezłym stanie. Z radością się w nim rozgościła, dumna, że zaoszczędziła sobie pracy.
Tamtej nocy nad wioską rozpętała się gwałtowna burza. Wiatr szalał, a deszcz bębnił w dachy. Bocian schronił się w swoim gnieździe. Nie było jeszcze ukończone, ale było solidne i dobrze zabezpieczone. Sroka także próbowała przetrwać wichurę w swoim nowym gnieździe. Niestety, kiedy zerwał się najsilniejszy podmuch wiatru, stare gniazdo rozpadło się na kawałki, a sroka została bez schronienia.
Przerażona rozglądała się wokół. W końcu w oddali dostrzegła bocianie gniazdo na kominie. Gdy tylko burza nieco osłabła, poderwała się do lotu i poleciała do bociana. “Bocianie, proszę! Czy mogę się do ciebie schować? Choćby na jedną noc? Moje gniazdo się rozpadło i nie mam gdzie iść…” Bocian, choć pamiętał, jak sroka wcześniej się z niego śmiała, był dobrym ptakiem i nie potrafił odmówić komuś w potrzebie. Zrobił jej miejsce obok siebie i razem przeczekali resztę burzy.
Gdy nastał poranek, bocian usłyszał znajome słowa: “Gałązka za gałązką, patyk za patykiem…”. Zdziwiony zerknął na srokę. Ta latała wokół i znosiła mu kolejne gałązki do gniazda! “Co ty robisz?” – zapytał zaskoczony. “Pomagam ci. Chcę ci się odwdzięczyć za to, że mnie przyjąłeś. Miałeś rację, bocianie. Lenistwo się nie opłaca. Gdybym sama zbudowała swoje gniazdo, miałabym teraz gdzie mieszkać.”
Bocian tylko się uśmiechnął. Cieszył się, że jego ciężka praca została doceniona. Gdy sam skończył budowę swojego gniazda, pomógł sroce zbudować nowe, tuż obok. Od tamtej pory mieszkali po sąsiedzku, a sroka już nigdy nie szukała drogi na skróty.
Bo dobrze wiedziała, że warto budować coś własnymi skrzydłami i dziobem.
Miły bocian, dal lekcje sroce zeby samemu budować coś ciężka pracą i doceniać własną prace.